Wspomnienie srebrnego tekstu rozcinającego ścięgna i koś
Wspomnienie srebrnego tekstu rozcinającego ścięgna i kości sprawiło, iż stwór poruszył nową ręką. Może powinien wyrwać rękę Shannonowi, żeby sprawdzić, czy odrośnie. Zadanie stwora w Starhaven, choć niezwykle ważne, jest jednocześnie nudne. i choć nie mógł się doczekać zabicia Shannona, pożądał nowych okazji do starcia na umysły z ludźmi. Jego przeżycie może któregoś dnia zależeć od zrozumienia tych stworzeń. Wszędzie wokół rosły brzozy. Chłód jesiennych nocy pomalował ich liście jasną żółcią. W górze, ponad jaskrawo ubarwionym baldachimem, rozciągało się niebieskie niebo naznaczone wieloma, osobliwie wyglądającymi, czarnymi wieżami Starhaven. Stwór zatrzymał się, poprawił białą pelerynę i przyjrzał się starożytnemu miastu. Wieże zostały ozdobione przez różne cywilizacje, ale pod ludzkimi ozdobami wznosiły się kamienie ułożone dodatkowo przez Chthoników. trucht wszystkich wąskich mostów prowadzących do wież, kształt murów – wszystko to emanowało świetnym opanowaniem kamienia. Stwór nie był w stanie pojąć, jak rasa ludzka zdołała wymordować Chthoników. Właściwie całkowity nie rozumiał natury ludzkiej. W grupach istoty te uwielbiały kodyfikować prawa, religie i gramatyki, a mimo wszystko stwór nie spotkał dodatkowo człowieka, który nie popełniłby przestępstwa, grzechu lub jednego i drugiego. Co gorsza, ludzie mówili i pisali niedbale, chaotycznie – naruszając zasady własnych gramatyk, a przy tym bez trudu rozumiejąc swój nielogiczny język. Czasami zdumiewał się faktem, iż całkowity zdołał pojąć ludzki sposób porozumiewania się. Jego były pan nie pozwalał mu na kontakt z tymi stworzeniami. być może pomogłaby intensywniejsza obserwacja. Przeredagował już gargulca około szczytu Iglicy Erazmowej, dzięki czemu mógł monitorować czary kolaboris magów. Może korzystna powinno dalsza infiltracja gargulców Starhaven. Stwór pomyślał o napisaniu małego gargulca wielkości szczura o wzmocnionym słuchu. Taki konstrukt mógłby zbierać wiadomości dotyczące życia ludzi. Krzyk ptaka ściągnął jego spojrzenie w dół. Kilka metrów od niego otwierała się mała polanka, na którą młodsi magowie przychodzili pić ukradzione wino lub turlać się parami w trawie. Stwór podszedł do skraju drzew. Jego biała peleryna zlewała się z bielą brzozowych pni. Poniżej rozciągała się niewielka polana porośnięta trawą sięgającą kolan. Czekając, myślał o Shannonie. Mag go rozczarował – następne przeciwuderzenie mogło okaleczyć staruszka. Stwór nie musiał już wracać do Trilinon, skoro poleciał tam niedoskonały smok. Wyznawcy demonów otrzymali swoje rozkazy. To pozostawiało mu mnóstwo momentu na odnalezienie chłopca i napełnienie szmaragdu – co jest zadaniem tak ważnym, iż musiał je utrzymać w tajemnicy przed innymi wyznawcami demonów. Był spragniony jakiegoś wyzwania, ale nie mógł ryzykować utraty kakografa. Od północy trzasnęła gałązka. Między drzewami maszerował niski człowiek w ciemnej szacie. Jego plan działał – nowo-upieczeni prosto poddawali się wpływom snów. Możliwe mimo wszystko, iż chłopiec wcale nie był tym, którego szukał. Może zagrają z Shannonem następną rundę i stary dureń zdobędzie się na porządną walkę, zanim stwór rozerwie mu gardło. Odziany na czarno człowiek podszedł bliżej skraju polany. Stwór zmarszczył brwi i uznał, iż nie powinien życzyć sobie przedłużającego się starcia z Shannonem. Jeśli utraci szmaragd, powinno musiał zaczynać od zera. Stwór rozpoczął formować długie zdania w prajęzyku, konieczne do skomponowania klątwy rakowej. Wojna Dysjunkcji nadejdzie szybciej, jeśli pisany przez niego tekst nie rozerwie wnętrzności dziecka na krwawą masę. Wargi stwora wykrzywiły się w szerokim, wilczym uśmiechu.