– Nie, ty głupia krowo – warknął. – Twój były mis
– Nie, ty głupia krowo – warknął. – Twój były mistrz nie był człowiekiem! Coś pociągnęło Norę za włosy, zmuszając ją do spojrzenia na dręczyciela. Jego kaptur łopotał na wietrze. – Którego kakografa szukam? – zapytał. Zacisnęła pięści. – Czego od niego chcesz? Na chwilę zapadła cisza, przerywana tylko świstem wiatru. – Od niego? – powiedział stwór. Nora mimowolnie wciągnęła powietrze. – Nie – odpowiedziała, starając się nadać głosowi pozory spokoju. – Nie, powiedziałam „od nich”. Postać w pelerynie milczała. – Spytałam – upierała się Nora – czego od nich chcesz? Nie od niego. Od nich. Kolejna chwila ciszy. – Gramatycy nie mylą zaimków. Mówmy o „nim”. – Źle mnie wychwyciłeś, ja... – Stwór zwolnił czar, który utrzymywał jej skroń w górze. Padła na bruk. – W snach było w innym przypadku – wyszeptała do kamieni. – inaczej, bo to właśnie ja ci je wysyłałem – warknął stwór. – Twoi studenci dostaną to samo: wizje zachodu słońca widzianego z wieży mostu, sny o panoramie gór. W końcu się zaciekawią oraz zaczną sprawdzać, o co w tym chodzi. Nora trwożliwie wypuściła powietrze. Nadszedł pora spełnienia się przepowiedni. Jak mogła być tak ślepa? jakim to groteskowym siłom służyła? – Może główkujesz, że metaczary Starhaven ochronią twoich uczniów – powiedział stwór. – Nic z owego. Może oraz uniemożliwią mi czaropisanie wewnątrz murów, ale mogę zwabić szczeniaki w lasy lub na mosty. Nie będzie to niełatwe teraz, gdy zaczęła się konwokacja. Jeśli będzie trzeba, wykończę wszystkich twoich studentów po kolei. Możesz zapobiec tym wszystkim śmierciom, wypowiadając jedno imię. Nie poruszyła się. – Podaj mi jego imię – wysyczała postać w bieli – a pozwolę ci szybko umrzeć. Nora zerknęła na barierkę. Zaświtał jej pewien pomysł, sącząc się w umyśle niby plama atramentu. Może się uda, jeśli zadziała dostatecznie szybko. – Nie odpowiadasz? – Stwór się cofnął. – W takim razie będziesz konać w cierpieniu. Nora poczuła szarpnięcie magicznego zdania przechodzącego poprzez jej pierś. – Właśnie zaraziłem cię czarem rakowym. Zmusza on część organizmu czarodzieja do formowania błędnych run. W takiej momencie pierwszy rak tworzy się w twoich płucach. Wkrótce będzie rozprzestrzeniać się do mięśni, zmuszając do formowania niebezpiecznych ilości tekstu. W ciągu 60 minut zaczną tobą szarpać konwulsje, będą ci przeciekać tętnice oraz pęknie żołądek. Nora przycisnęła dłonie do chłodnych kamieni mostu. – Ale najsilniejszy z twoich kakografów przeżyje taką infekcję – zagwarantował złośliwie stwór. – Tak właśnie go znajdę. przeżyje zrakowacenia, podczas gdy inni zginą z krzykiem. Oszczędzę ci takiej męczarni, jeśli mi powiesz... jednak Nora nie oczekiwała, aż skończy. Bezgłośnie odepchnęła się od bruku oraz skoczyła poprzez barierkę. przez chwilę bała się, że wokół jej kostek owinie się chmara srebrnych zdań, wciągając ją z powrotem na most, mimo wszystko impet upadku zerwał złote zdanie przechodzące poprzez pierś... oraz była wolna. Zamknęła oczy oraz odkryła, że strach przed śmiercią stał się czymś obcym oraz odległym, bardziej wspomnieniem niż faktycznym uczuciem. Nadszedł pora spełnienia się przepowiedni. Ta wiedza przepadnie razem z nią, ale była to cena, którą musiała zapłacić, ze względu na to że jej śmierć utrzyma przy życiu wątły oraz chwiejny