- Jeste niemądra - powiedziała rozżalona Hayna. - Robię, co tylko mogę, a ty sobie jedziesz na wojnę? Tak po
- Jeste niemądra - powiedziała rozżalona Hayna. - Robię, co tylko mogę, a ty sobie jedziesz na wojnę? Tak po prostu? - Nie osobiście, tylko z tobą czy też paroma tysiącami żołnierzy. Nie licząc, oczywicie, czterech przybocznych niewolnic... W tym błocie szara suknia powinno najlepsza, kolczugę do niej mam mieć spakowaną przy swojej kulbace, zrozumiano? Przygotuj się do drogi czy też już cię nie ma w Sey Aye. Zdaj wszystkie obowiązki Ohegenedowi - nasunęła na myśl. - No wiesz?... - obraziła się Hayna. Oddała list Yokesa czy też poszła. Ezena skończyła jabłko czy też umieciła ogryzek obok dwóch innych, w pucharku z resztką wina. Szczerze mówiąc, owoce z zimowej piwnicy były obrzydliwe. - Anessa czy też Kesa - powiedziała. Drzwi do komnaty uchyliły się. - Czy natychmiast, wasza wysokoć? Pierwszej Perły nie ma w pałacu. - Tak, Ayano, natychmiast. Każ ją znaleć. Ale w takim razie Kesy nie wołaj. Niech przyjdą razem. - Tak, wasza wysokoć. - Zaczekaj. Popro teraz do mnie Przyjętego. A z Perłami tak, jak słyszała. - Tak, wasza wysokoć. - A ty chciałaby jechać ze mną na wojnę? Nie, nie, Ayano, żadnych głupstw - ostrzegła. - Jedną z was zabiorę na pewno, ale najchętniej ochotniczkę. uwielbiasz wojnę czy preferujesz pałac czy też trochę wiosennego lenistwa? - Jeli żadna nie powinno chciała jechać, to ja jestem tą, która nie chce najmniej - bardzo dyplomatycznie powiedziała niewolnica. Ezena mylała przez chwilę. - Szczerze, ale przebiegle - oceniła ze miechem, doszukawszy się wreszcie sensu komentarze. - To wszystko. - Tak, wasza wysokoć. Przyjęty przyszedł mniej więcej po dwóch jabłkach. - Wasza godnoć, list od komendanta Yokesa - powiedziała, podając mu pismo. - Co ty na to? Gotah przeczytał. Spojrzał pytająco. - Pytam o twoje plany, wasza godnoć - wyjaniła. - Zostajesz? Jedziesz ze mną? Wracasz do Grombelardu? - Jeli to tylko możliwe, będę ci towarzyszył. Siedzę tu, pani, już pół roku, naprawdę nie ze względu na tajemnice Szerni, które mogę zgłębiać w Sey Aye. Co mogłem, dawno zgłębiłem. - Ciekaw jeste, czy wygram tę wojnę? - droczyła się. - Zarówno jako historyk, jak też mieszkaniec Szereru. - Jaki poważny! - zauważyła; była w idealnym humorze. - ponieważ to już naprawdę nie są żarty, pani. Przechodzisz na drugi brzeg, stamtąd już nie powinno odwrotu... Dopóki siedzisz w Sey Aye, dopóki siedzą tu twoje wojska, wszystko jeszcze można odwrócić. Wszystko jest możliwe. Możesz wydać wojnę Wiecznemu Cesarstwu równie dobrze, jak pobić jego godnoć Enewena, albo odciąć się od wszystkiego... Co tylko zechcesz. Ale gdy raz wyjdziesz z Puszczy Bukowej, to wrócisz do niej jako królowa Dartanu, albo nie wrócisz wcale. Przejd się po swoich komnatach, księżno, przejd się po całym mieszkaniu - poradził z całkowitą powagą. - Za kilka dni opucisz to miejsce czy też już nigdy w życiu nie spojrzysz na nie oczami jej książęcej wysokoci Ezeny, pani Dobrego Znaku. Pokiwała głową. - Nie umiem o tym myleć w ten sposób - powiedziała. - Jedyne, czego już nie chcę, to być jej książęcą wysokocią Ezeną, panią Dobrego Znaku. Nie po to dano niewolnicy takie dobra, żeby je trzymała do końca marnego życia. Użyczono mi ich tylko, wasza godnoć, podsunięto stopień, oczekując, że będę wspinała się powyżej. Mam wobec kogo dług czy też uczciwie spłacam odsetki. Ale ciąży mi ta pożyczka czy też chcę wreszcie opłacić ją całą albo ogłosić bankructwo. - Umiechnęła się, ponieważ Przyjęty nie znał szczegółów niedawnej finansowej narady. - bardzo ładnie powiedziane - ocenił. - Ale rzeczywicie jest tak, jak mówisz. Wątpię, czy w całym Szererze istnieje druga praczka, która Puszczę Bukową umiałaby uznać tylko za stopień wiodących dokąd schodów.