Był już przy stercie zapasów, swoim punkcie orientacyjnym, za którym leżały Yilanè, gdy

Był juĹź przy stercie zapasĂłw, swoim punkcie orientacyjnym, za ktĂłrym leĹźały Yilanè, gdy ciszę nocy przerwał okropny wrzask bĂłlu. Dołączyły do niego natychmiast jęki czy też krzyki; na plaĹźy zapanował ruch. Kerrick krzycząc obiegł nagromadzone zapasy czy też dĹşgnął wstającą właśnie Yilanè. Wrzasnęła chrapliwie czy też upadła, gdy grot zanurzył się w jej ciele. Uderzył po raz drugi w gardło. Noc wypełniały jęki, odgłosy walki, upadkĂłw. Fargi budziły się szybko, lecz były przestraszone czy też zupełnie zdezorientowane. Jeśli nawet pamiętały o swej broni, to nie mogły jej znaleźć w ciemnościach. Uciekały, szukając schronienia w oceanie swej młodości, lecz nawet tam nie były bezpieczne, bo zabijano je po drodze, stawały się głównym celem ostrych strzał. Trwała bezlitosna masakra. Tanu byli sprawnymi mordercami. Część fargi zdołała jednak uciec, dobiec do morza, przebić się w panice przez trupy, zanurkować czy też dopłynąć do łodzi. Łowcy gonili za nimi przez przybĂłj, strzelając z łukĂłw, dopĂłki nie wyczerpali wszystkich strzał. Masakra skończyła się zaledwie wtedy, gdy nie było juĹź kogo zabijać. Łowcy chodzili wśrĂłd zwałów ciał, uderzając włócznią na wszelki odgłos czy ruch. Po kolei stawali w milczeniu, aĹź jeden z nich wydał okrzyk zwycięstwa. Przyłączyli się do niego wszyscy, podnosząc nieomal zwierzęcy ryk, ktĂłry przez wodę dobiegł do łodzi, wypełnionych ocalałymi, wystraszonymi fargi. Pierwsze promienie słońca ukazały przeraĹźające szczegóły nocnej rzezi. Kerrickowi było niedobrze na widok rozciągających się wszędzie trupĂłw. Na łowcach nie robiło to najmniejszego wraĹźenia. Pohukiwali radośnie, chełpili się swymi wyczynami, brodząc w falach między ciałami, by odzyskać strzały. W narastającym świetle dnia Kerrick dojrzał, Ĺźe ręce czy też nogi pokrywa mu gruba warstwa krwi; odszedł plażą z dala od ciał fargi czy też umył się w morzu. Gdy wyszedł, czekał na niego Herilak, krzycząc triumfalnie: - Dokonaliśmy tego! Odpłaciliśmy murgu, wyrĹźnęliśmy je do nogi, pomściliśmy wymordowne sammady. To była dobra, nocna robota. Łodzie płynęły na południe - przewaĹźnie puste lub mając zaledwie jedną czy dwie fargi. RzeĹş była skuteczna. Kerricka opuściły nienawiść czy też obawa, czuł juĹź tylko wyczerpanie. Usiadł ciężko na stosie pęcherzy z zapasami mięsa. Herilak potrząsnął włócznią w stronę uciekających łodzi, krzycząc głośno: - Wracajcie! Powiedzcie reszcie, co się stało dziś w nocy. Powiedzcie innym murgu, Ĺźe to czeka wszystkie, ktĂłre odważą się akurat wybrać na północ. Kerrick nie podzielał jego pewności, gdyĹź zbyt długo Ĺźył wśrĂłd Yilanè. W świetle dnia ujrzał twarz najbliĹźszego trupa - rozpoznał ją. Tę łowczynię widział wiele razy przy Stallan. ZadrĹźał czy też odwrĂłcił głowę, by nie patrzeć na jej rozdarte gardło. Opanował go wszechogarniający Ĺźal - sam nie bardzo wiedział za czym. 149 Gdy Herilak się odwrĂłcił, Kerrick zawołał: - Czy zginął ktoś od nas? - Jeden. Czy to nie prawdziwe zwycięstwo? Tylko jeden zabity zatrutą strzałą. Zaskoczyliśmy je całkowicie. Dokonaliśmy tego, co zamierzaliśmy. - Mamy tu jeszcze coś do zrobienia - Kerrick usiłował myśleć praktycznie, zapomnieć o uczuciach. Poklepał pęcherz, na ktĂłrym siedział. - W środku jest mięso. DopĂłki zewnętrzna skĂłra nie pozostanie przerwana, mięso nie zgnije. Jadłem je. Smakuje ohydnie, ale pozwala przeĹźyć. Herilak, zamyślony, opierał się na włóczni.